Chlapaliśmy
się przy brzegu jak kaczki, a ubranie szybko wysychało, bo na dworze
było naprawdę gorąco. Od czasu do czasu zazdrośnie spoglądaliśmy na
starszych chłopaków. Skakali z pomostu do wody. Nagle usłyszeliśmy zaniepokojony głos jednego z nich: – Paweł?! Kurczę, gdzie Paweł?! – Jasny gwint, Paweł nie wypłynął! – zawołał drugi. Niemal w tym samym momencie nad jeziorem rozległ się pełen rozpaczy krzyk: – Ratunku! Nasi nauczyciele poderwali się na równe nogi. |